wtorek, 13 marca 2012

T29

T29 Heavy Tank to amerykański prototypowy czołg ciężki opracowany pod koniec II wojny światowej, mający być odpowiedzią na niemieckie czołgi PzKpfw VI B Königstiger.
Prace nad projektem, rozpoczęte w 1944 roku, zakończono na początku 1945 roku, zbyt późno by pojazdy wzięły udział w działaniach wojennych. Łącznie zbudowano sześć czołgów w trzech wersjach (T29E1, E2, E3), z których pierwszy dostarczono w 1947 roku. Poszczególne wersje różniły się między sobą silnikiem oraz systemami sterowania wieżą i armatą.
Uzbrojenie pojazdu stanowiła armata kalibru 105 mm oraz cztery karabiny maszynowe.

T92

240 mm Howitzer Motor Carriage T92, amerykańska haubica samobieżna opracowana w okresie II wojny światowej.
Pojazd powstał na nieco zmodyfikowanym podwoziu czołgu Heavy Tank T26E3 (w późniejszym czasie przemianowanym na M26 Pershing), na którym zamontowano haubicę 240 mm M1. W marcu 1945 zamówiono krótką serię produkcyjną i pierwszy model testowy został zbudowany w lipcu tego roku. Równolegle prowadzono prace projektowe nad działem samobieżnym 8in Gun Motor Carriage T93 uzbrojonym w dłuższą armatę 8-calową (203 mm).
Oryginalnie planowano, że T92 i T93 zostaną użyte w czasie inwazji na Japonię (operacja "Downfall"). Po wcześniejszej niż się spodziewano kapitulacji Japonii żaden z tych pojazdów nie wszedł do produkcji seryjnej i żaden nie został użyty bojowo.







 Już wkrótce:













poniedziałek, 12 marca 2012

T95

Ciągle było tylko o niemieckich broniach, czas na pewną odmianę. T95, a dokładniej T95 Gun Motor Carriage to największy czołg ciężki zaprojektowany dla potrzeb amerykańskiej armii w czasie II wojny światowej. Pierwotnie planowano jego użycie przy forsowaniu Linii Zygfryda, w późniejszym okresie planowano jego wykorzystanie w czasie inwazji Japonii.
Nie posiadał wieży przez co miał stosunkowo niską sylwetkę i według standardowej terminologii był raczej działem pancernym, a nie czołgiem. Całkowita masa pojazdu miała wynosić 95 ton, a w porównaniu z innymi czołgami amerykańskimi tego okresu miał bardzo gruby pancerz (do 300 mm), co miało mu zapewnić ochronę nawet przed niemiecką armatą 88 mm. Napęd zapewniał mu silnik spalinowy o mocy jedynie 410 KM co pozwalało mu na osiągnięcie prędkości zaledwie 14 km/h. Miał cztery gąsienice, zamiast tradycyjnych dwóch, dwie zewnętrzne mogły być zdejmowane w czasie transportu. Jego uzbrojenie główne stanowiła armata o kalibrze 105 mm. Planowano zbudować pięć prototypów, a następnie 25 egzemplarzy produkcyjnych, w rzeczywistości zbudowano jedynie dwa prototypy, z których żaden nie wziął udziału w walkach.

Dane techniczne:

Silnik 1 silnik spalinowy rzędowy, 8-cylindrowy Ford GAF V-8 o mocy 410 KM (305 kW)
Transmisja mechaniczna
Pancerz grubość: 51 – 292 mm
Długość 11,10 m
Szerokość 4,39 m
Wysokość 2,84 m
Masa 95 000 kg

Osiągi:

Prędkość 14 km/h (po drodze)
Zasięg 160 km (po drodze)

 Już wkrótce wielka amerykańska artyleria:
 






Ruhrstahl X-4

X-4 miał być kierowanym pociskiem rakietowym powietrze-powietrze. Opracowany w latach 1942/44 w zakładach Ruhrstahl przez dr. Maxa Kramera. Pierwszy pocisk kierowany przewodowo w zasadniczej części lotu. Wyprodukowano ok. 100 sztuk. Miał znaleźć się na wyposażeniu samolotów Messerschmitt Me 262 oraz Focke-Wulf Fw 190. Charakteryzował się dużym prawdopodobieństwem trafień, wybuchał średnio w odległości 7 m od bombowca – co powodowało całkowite zniszczenie celu. Pierwsze testowe odpalenie z samolotu miało miejsce 11 sierpnia 1944. X-4 początkowo miał być używany przez jednomiejscowe myśliwce, lecz okazało się to niewykonalne z powodu trudności w pilotowaniu samolotu i naprowadzaniu pocisku w tym samym czasie. Zamiast tego więc przeznaczono go na uzbrojenie samolotów wielomiejscowych, jak Ju 88. X-4 został zaprojektowany w celu prostego wykonania, przez mało wykwalifikowanych robotników. Do początku 1945 zakłady Ruhrstahl wyprodukowały ponad 1000 płatowców pocisku (podawana jest często liczba 1300), które oczekiwały następnie na silniki rakietowe, jednakże produkująca silniki fabryka BMW w Stargardzie Meklemburskim została zbombardowana. Niewykluczone, że nieliczne X-4 mogły zostać użyte bojowo podczas ostatnich tygodni wojny w Europie, lecz brak jest na to dowodów, a pociski nie zostały dostarczone jednostkom Luftwaffe. Więcej informacji na temat tego pocisku nie znalazłem, ale trzeba przyznać, że gdyby został wykorzystany podczas wojny mógłby strącić dużą ilość bombowców przeciwnika.

W najbliższym czasie:

Landkreuzer P-1000 Ratte

Landkreuzer P-1000 Ratte to prototypowy czołg superciężki, przeznaczony dla sił zbrojnych III Rzeszy. Ważący 1000 ton P-1000 Ratte, (w planach) byłby ponad 5 razy cięższy od największego wyprodukowanego kiedykolwiek czołgu Maus. Budowę czołgu rozpoczęto, ale nigdy jej nie dokończono. W planach miał być uzbrojony w dwa działa kalibru 280 mm , pojedyncze działo 128 mm, osiem działek przeciwlotniczych kalibru 20 mm i dwa karabiny maszynowe kalibru 15 mm. Po każdej stronie czołgu miały znajdować się po 3 gąsienice o szerokości 1,2 metra. Napęd miały stanowić dwa 24-cylindrowe silniki o mocy 8500 KM lub osiem 20 cylindrowych silników o mocy 2000 KM każdy, aby osiągnąć wymagane 16000 KM potrzebne do poruszenia czołgu. Podstawowym uzbrojeniem miały być dwa działa 280 mm w wieżyczkach z krążowników – jedna z wieżyczek została wyprodukowana przed ostatecznym zarzuceniem projektu, a następnie użyta w baterii dział nabrzeżnych w Norwegii. Ze względu na olbrzymią masę i wielkość "Szczura", nie było możliwości praktycznego zastosowania tego typu czołgu – jego ciężar uniemożliwiałby pokonanie jakiegokolwiek mostu czy drogi, wielkość narażałaby na ataki lotnicze i miny, zaś w czasie operacji ofensywnych i podczas odwrotu byłby zbyt wolny. Jedynym możliwym wariantem użycia pojazdu byłoby wykorzystanie go jako ruchomej baterii nadbrzeżnej. Pojazd miałby poruszać się wzdłuż wybrzeża po specjalnie zbudowanym trakcie i zwalczać okręty przeciwnika, jednak w tej roli także byłby narażony na ataki lotnicze i miałby nikłe szanse w pojedynkach artyleryjskich z licznymi, uzbrojonymi w ciężkie działa okrętami przeciwnika. Zamieszczam kilka artystycznych wizji tego potwora:





Już wkrótce:








Foo Fighters

Nie będzie to opis jak do tej pory jakiejś prototypowej maszyny, ale ciekawego (prawdopodobnie) zjawiska. Wciąż nie wytłumaczono tego zjawiska. Podczas II wojny światowej żołnierze, marynarze i lotnicy alianccy zauważali świetliste kule na niebie. Pierwszy znany raport o "dziwnych światłach na niebie" pochodzi z września 1941 roku od załogi polskiego transatlantyku SS Pułaski, który pełnił w czasie wojny służbę jako transportowiec dla wojska. W czasie rejsu z Dakaru do Suezu marynarz wachtowy Doroba dostrzegł w nocy kulę zielonkawego światła o rozmiarach połowy tarczy księżyca, utrzymującą się nieco na skos od dziobu i wyraźnie towarzyszącą statkowi. Brytyjski oficer łącznikowy, który wraz z Polakami przez ponad godzinę obserwował zjawisko, poinformował o tym wywiad wojskowy Security Service, dodając, że na koniec "obiekt" skręcił gwałtownie i oddalił się z ogromną szybkością. Z biegiem czasu przybywało wojennych doniesień o tajemniczych światłach, a lotnicy amerykańscy nadali im miano "foo fighter". Największą zbiorową obserwację odnotowano wczesnym rankiem 25 lutego 1942 roku – nad Los Angeles pojawił się świecący obiekt wielkości (jak podawała miejscowa prasa) sterowca, który wolno przeleciał nad wybrzeżem od Santa Monica do Long Beach. W tym czasie artyleria przeciwlotnicza wystrzeliła w jego stronę kilka tysięcy pocisków. "Obiekt" – doleciawszy do Signal Hill – skręcił najpierw w głąb lądu, a następnie zawrócił i zniknął nad oceanem. Zjawisko to – obserwowane przez tysiące mieszkańców Los Angeles – nigdy nie zostało wyjaśnione. Wydarzenie to nazwane zostało Nalotem na Zachodnie wybrzeże lub Bitwą o Los Angeles. 28 lutego 1942, tuż przed rozpoczęciem bitwy na Morzu Jawajskim z pokładu ciężkiego krążownika amerykańskiego USS "Houston" dostrzeżono znaczną ilość żółtawych rozbłysków, które oświetlały morze na wiele mil wokół. Nie wiadomo, jak długo trwało to zjawisko, bowiem krążownik wszedł zaraz do bitwy i otrzymał kilka trafień pociskami japońskimi, więc nikt na pokładzie nie śledził już zjawiska. O godz. 10 rano 12 sierpnia 1942, podczas walk o Guadalcanal amerykańscy żołnierze bazujący na wyspie Tulagi ogłosili alarm przeciwlotniczy, bowiem dostrzegli około 150 świateł, w grupach od 10 do 12, przesuwających się nad wyspą. Żołnierze byli przekonani, że mają do czynienia z bombardowaniem, ale nic takiego nie nastąpiło. Według raportu wywiadu wojskowego żołnierze twierdzili, że obiekty wyglądały jak metaliczne spłaszczone kule, lekko chwiejące się w locie i poruszające się szybciej niż ówczesne samoloty. Podobne niewyjaśnione zjawiska obserwowane były na innych obszarach działań wojennych, także w Europie. W marcu 1945 magazyn "Times" donosił: "Jeśli nie mamy do czynienia z mistyfikacją lub złudzeniem optycznym, to nasi piloci z pewnością mieli do czynienia z najdziwniejszą tajną bronią wroga, jaką kiedykolwiek napotkali. W ubiegłym tygodniu stacjonujący we Francji piloci dywizjonu nocnych myśliwców złożyli relację z całego ciągu dziwnych spotkań z kulami ognia, które od miesiąca towarzyszą im w lotach nad Niemcami. Nikt z nich nie był w stanie powiedzieć czego – jego zdaniem – owe kule ognia chciały dokonać. Piloci są zdania, że to nowa broń psychologiczna Niemców. Zgodnie z ich relacjami światła trzymały się bardzo blisko ich maszyn i towarzyszyły im na odcinku wielu mil, by w końcu przyspieszyć i zniknąć." Wszystkie doniesienia były drobiazgowo badane przez wywiady wojskowe i w większości zostały utajniane. Lotnikom (którzy byli świadkami największej ilości spotkań) wręcz zakazano rozpowiadania o tym poza własnym gronem. Temat jest bardzo ciekawy i polecam przeczytanie kilku artykułów na ten temat. Być może w przyszłości okaże się, że to tajna nazistowska broń ;] Zamieszczam kilka zdjęć tego "zjawiska". Pewnie część z nich to fotomontaże, ale nigdy nie wiadomo ;]













Tylko tyle zdjęć znalazłem.

Następny post będzie o czymś naprawdę grubym...













sobota, 3 marca 2012

Horten Ho 229

Horten Ho 229 ze zdemontowanymi skrzydłami w National Air and Space Museum

Horten Ho 229 to stalowo-drewniany szturmowy/bombowy samolot niemiecki typu "latające skrzydło". Samolot ten stworzono dla Luftwaffe w końcowym okresie II wojny światowej. Wyposażony był w dwa silniki odrzutowe. Samolot zdołano wyprodukować i oblatać wstępnie dopiero w styczniu 1945. Był pierwszym odrzutowym samolotem o konstrukcji "latającego skrzydła" na świecie. Podczas końcowych walk w Niemczech w 1945, wywiad amerykański przechwycił dwa spokrewnione egzemplarze. 3 Armia George'a Pattona zniszczyła 5 innych niekompletnych egzemplarzy, aby konstrukcje te nie wpadły w ręce Armii Czerwonej i przez to nie zostały przechwycone i wykorzystane przez inżynierów lotnictwa ZSRR.

Dane Techniczne:

Napęd 2 × Junkers Jumo 004B
Ciąg 8,9 kN

Osiągi:

Prędkość maks. 977 km/h
Pułap 16 000 m
Zasięg 1930 km

Wymiary:

Rozpiętość 16,8 m
Długość 7,5 m
Wysokość 2,80 m
Powierzchnia nośna 51,80 m²

Masa:

Własna 4800 kg
Startowa 7515 kg

Następny post będzie dosyć nietypowy. Nie będzie opisywał jakiegoś prototypowego pojazdu tylko coś niezwykłego...